niedziela, 13 maja 2012

Przepraszam, że umarłam. Już ożywam, obiecuję sprawować się celująco.
A macie, posłuchajcie i pooglądajcie Guns'ów

Bo brak mi weny, oj brak. Z resztą jak zawsze.
To miłego rozpoczęcia tygodnia *.*

sobota, 5 maja 2012

Aha, fajnie, umarłyśmy ? Nie no, super wręcz. Umarlak Magda, umarlak Paula, a Majka próbuje się ożywić, tylko, że jej nie wychodzi, bo samej tak...dziwnie. Chcę Wam wszystkim powiedzieć, że w rodzince już mnie nie ma. Pstryk, znikłam. Proszę, nie pytajcie dlaczego. Nie, bo nie. Chyba łatwe do zrozumienia. A teraz, żegnajcie. :*

wtorek, 17 kwietnia 2012

Cześć Wam. Coś nam umiera ten blog. No ale dobra, do rzeczy. Nie uważacie, że trzeba zacząć nas jakoś reklamować ? Może dodamy kogoś jeszcze do pisania naszego bloga?  Ja już propozycje mam, no ale, jeśli wy nie chcecie, to oczywiście narzucać tego nie będę. :)

Co u mnie?  Niby jest okej, ale jednak czuję jakąś pustkę. Cięgle to samo, nie mam czasu na nic, dosłownie. Lubiłam czasami pobawić się z jakimiś dzieciakami, popisać jakieś wiersze, porysować, a teraz co ?
Nic. Nic. Nic. Pusto.

 Dzisiaj jak siedziałam w autobusie, dosiadł się jakiś chłopak, widać było, że jest młodszy, i zaczął się głupio uśmiechać. oO' Nienawidzę czegoś takiego, chociaż ja zawsze tak robię. Nie mógł zwyczajnie powiedzieć cześć ? Według mnie mógł. No dobra, dobra, sama nie jestem lepsza.

Jaka okropna pogoda...Zimno. Bardzo zimno. Wrr, nienawidzę takiej pogody,no.

No, i jeszcze jedna informacja. Odzyskałam internet! Tak,tak. Nareszcie. Już nie mogłam wytrzymać. No bo co ma robić Noł-lajf bez internetu ? No właśnie, co on może zrobić ? :D

Okej, okej. Już, idę. Przepraszam, że tak sie rozpisałam, przepraszam za wszystkie błędy, no i jak zwykle musi być chwila użalania, przepraszam, że żyję.
Musiałam, no. :D

piątek, 13 kwietnia 2012

Bez zbędnych komentarzy.

Znowu weszłam tylko na chwilę, żeby choć w malutkim ułamku zapełnić tę ciszę, która ostatnio daje się być dość zauważalna. Chcę tylko dać znak, że jestem i że nie umarłam, że blog nie jest jeszcze całkowicie opuszczony przez nas, tylko po prostu... nieważne. Szczerze powiedziawszy znowu nie wiem, co teraz napisać... W rzeczywistości z chęcią rozpisałabym się na dużo, dużo więcej, bo tym razem naprawdę nie jestem wypełniona nużącą pustką, a przeciwnie; emocje aż we mnie kipią, nie mieszczą się. Ale nawet nie mam na nic siły, na pisanie też. Zresztą, to i tak nie miałoby żadnego sensu.
Ech, ale co ja tu wygaduję?! Dam radę, dam radę, nie jest jeszcze tak najgorzej. Już pisałam na początku, że nie umieram? No, czyli nie jest źle. Damy radę, co to dla nas, bohaterów, nie? :)

niedziela, 8 kwietnia 2012

Radosnych...

Wpadłam życzyć wesołych świąt tym, którzy je obchodzą, nawet na swój sposób. Dużo radości, miłości, nadziei i miłej zabawy. Nie bierzcie przykładu ze mnie i cieszcie się obecnością rodziny.
W ogóle, radujcie się, itede...
Pozwolę sobie złożyć te życzenia również w imieniu dziewczyn, bo domyślam się, że one także życzą 
         WESOŁYCH ŚWIĄT
No, i jeżeli jeszcze ktoś lubi, to
MOKREGO DYNGUSA

niedziela, 1 kwietnia 2012

Tak, dość długo mnie tu nie było. Proszę wybaczcie mi moje zaniedbanie, ale nie było jak. Mogłabym rzec, że w końcu jestem szczęśliwa, ale czy to nie byłoby wyolbrzymianie? Zapewne tak. Więc ujmę to tak: jest dobrze. Chociaż za niedługo święta... Jak dla mnie mogłyby być miesiąc później, jeszcze nie teraz. Nie wyobrażam sobie tych świąt, bez taty. Już jedne takie były, ale to inna sytuacja. Wtedy dominowały we mnie złość i nienawiść, nawet nie było mi żal. Niestety teraz tęsknię i jest to przykre. Nigdy nie pomyślałabym, że stanie się coś takiego, że będę za nim tęsknić. Cóż, życie potrafi zaskakiwać i pokazuje, że warto wierzyć, a przede wszystkim mieć marzenia... Uwierzcie, że się spełniają, tak. Tylko trzeba się o nie postarać.

sobota, 31 marca 2012

Weekend

Weekend. Jak przyjemnie brzmi to słowo. Z reguły nawet podnosi mnie na duchu... ale nie tym razem. Wczorajszy piątek miał być tak fajnym piątkiem, że nawet sobie tego teraz nie potrafię wyobrazić. Zawiódł moje oczekiwania; nie dostarczył mi żadnych miłych przeżyć. Przez cały dzień nie okazywałam jakichkolwiek oznak, które wskazywałyby na moją chęć do życia. Nie, nie chce popełnić samobójstwa, ani innej głupoty. Po prostu czuję, jak z dnia na dzień powiększa się... taki metaforyczny mur, oddzielający mnie od rzeczywistego świata. I nawet mi to odpowiada. Odkryłam, że coraz częściej mam ochotę na wieczory spędzone samotnie, podczas których z ludźmi komunikuję się wyłącznie przez Internet, ubrana w jakieś domowe ciuchy, zamknięta w pokoju. Coraz częściej chcę się odizolowywać. Tak, jak lubiłam to wcześniej, tak teraz lubię to jakieś milion razy bardziej. Czuję, że za niedługo przestanę całkowicie rozmawiać nie tylko z psem, ale i ludźmi. Z mamą. Bo z ojcem, już prawie w ogóle nie wymieniam się zdaniami. Na każde pytanie, jakie mi zadaje, mam wyrobioną odpowiedź do perfekcji. Zazwyczaj brzmi ona: „Dobrze”, albo „Nic”. Wszystkie odpowiedzi są takie same, bo i pytania się nie zmieniają. Ale to dla tatusia nie jest ważne - bo tatuś wie, że przecież każdy dobry rodzic musi troszczyć się o swoje dziecko i się jego o coś wypytywać. Co z tego, że ciągle o jedno i to samo. Znaczenia nie ma też to, czy dziecko powie prawdę. Ważne, że pytania są- obowiązek rodzica wypełniony, odhaczyć na karteczce. Tak w ogóle, to po co w ogóle spędzać z dzieckiem czas. Wystarczy przyjechać do domu w nocy i się wypytać. To zawsze tak idealnie załatwia sprawę… Doszłam do wniosku, że nie będę o niczym opowiadać ojcu, nawet rozmowy z nim ograniczę do totalnego minimum. Zauważyłam, że wtedy czuję się lepiej.
Tak już do końca zanudzając: czasem mam ochotę usiąść, napisać krótki list, zostawić go na stole i wyjechać. Nie wiem, gdzie. Ale wiem, że byłoby milej. A i ludzie przestaliby źle myśleć. Może to trochę niedojrzałe, ale niestety prawdziwe. Mogę sprawiać wrażenie źle wychowanej, nie mającej w sobie za grosz zrozumienia. Możliwe, że tak jest. Ale nie wykluczam, że mam to po ojcu. Uprzedzam: jeśli kogoś denerwuję teraz, to niech ten ktoś nie czyta dalej. Tak, czy inaczej, list brzmiałby mniej więcej tak:

Drogi Tatusiu! 
Tak, piszę ten list właśnie do Ciebie. Wybacz, że nie będzie on grzeczny tak, jak mnie uczyłeś. Albo przynajmniej starałeś się uczyć. Chcę tylko, żebyś wiedział, że za taką troskę, jaką do tej pory otrzymywałam od Ciebie, serdecznie podziękuję. Nie jest mi ona w ogóle potrzebna. Nie martw się: już od dawna wiedziałam, że jest nieszczera.
Pewnie do tej pory myślałeś, że wszystko jest jak w najlepszym porządku. Że nie ważne, czy interesujesz się mną, czy masz mnie głęboko w dupie i widzisz jedynie czubek własnego nosa, bo ja i tak mam jeszcze osiem lat i nie potrafię dostrzec, że nie jesteś dobrym tatą. A teraz Cię zaskoczę: niespodzianka! Uważam, że tak naprawdę wcale nie jesteś tak bardzo potrzebny, jak to czasem próbujesz mi wmówić. Dam sobie radę, mama też. Tylko uwierz.
Teraz przesyłam całusy. Zapewniam Cię; mimo pozorów, są one tym razem jak najbardziej szczere. Możesz dać wiarę, albo nie, na to wpływu nie mam. Do zobaczenia kiedyś. Oby to spotkanie było miłe.
Córka.

P.s.: Od dziś pozwalam Ci przestać się fatygować i w ogóle starać się, żeby mnie zobaczyć. Nawet na te cholerne noce. Wiem, że robiłeś to z łaski, bo i tak prawie w ogóle Cię  nie widywałam. Sprawiłeś, że całkowicie się od Ciebie odzwyczaiłam i dlatego takiej łaski już nie chcę. Zdaję sobie sprawę, że dzięki temu będziesz szczęśliwszy. I nie tylko Ty.

Kończąc te żałosne smęty powiem, że z lekcji nie odrobiłam jeszcze nic, kompletnie. Zero. I dobrze, nie zawsze musi mi się chcieć. Za to zgrałam na telefon chyba wszystkie piosenki Dżemu, jakie tylko istnieją. Nie zmarnowałam czasu.
A wczoraj wieczorem zostałam zmuszona do zjedzenia frytek. Dietę diabli wzięli. Co z tego, że jeszcze nie zdążyłam jej zacząć. Co z tego, że wszyscy (a raczej wszystkie kuszące rzeczy) mi ją utrudniają. Co z tego, że nie chce mi się nawet tej diety zaczynać. Jestem na diecie, żeby wesprzeć dziewczyny, które też próbują na niej być. Tak, to dla Was.


KONIEC.

poniedziałek, 26 marca 2012

Coś.

No dobra, dobra, napiszę coś, żebyś się nie czuła samotna, Majciu. TYLKO CO?!

A więc... hmm.
Już wiem. Podzielę się tym, co mi leży na serduchu: obwinię NAS, należy nam się w pupę! Strasznie się zaniedbaliśmy, rodzinko, tak nie może być. Źle mi z tym, serio. Ciekawe, czy tylko mi? Mam nadzieję, że nie. W każdym razie, wypadałoby coś zdziałać... albo przynajmniej spróbować, skoro chcemy udowodnić, że nie jesteśmy sobie tak po prostu obojętni. Może panikuję, albo przesadzam, ale tym razem musicie mi wybaczyć. Teraz lepiej weźmy się w garść, a nie omijajmy, jeśli jeszcze uważamy, że w ogóle warto.
<przemawia_do_rozumu>
Przemówiłam? Okej, no to zobaczymy efekty mojej litanii.
Buziak dla wszystkich, ale taki mocny, papa.

P.S.: A propos litanii, dzisiaj, podczas rekolekcji, ledwo powstrzymałam się od wybuchu śmiechu w kościele. Nie mogłam wytrzymać, ten ksiądz był tak piekielnie śmieszny! Spośród nauczycielek, szczególnie gapiła się na mnie jedna. Miałam wrażenie, że miała ochotę wziąć topór, podejść i mnie zabić (widocznie udzieliła jej się miłość emanująca od wszystkich dobrodusznych kapłanów), ale co tam. Nic nie poradzę, księża mnie rozbawiają. To tak jakby klowny, tylko że dużo bardziej żałośni i fanatycznie odmawiający zdrowaśki.
Ach, i jeszcze klowny nie próbują przejąć władzy nad ludźmi.

Ej.

Ej, ej. Co się nie odzywacie, co? Ładnie to tak ? Żeby to był mój trzeci post po kolei. No,no. Nie ładnie! :D


Szczerze ? Polepszyło mi się. Ale ta wczorajsza "akcja" z Patrycją/ Derinq.. Ona mnie wykończy kiedyś. >.<
Najgorsze jest to, że ja za bardzo przywiązuje się do ludzi z internetu...
Może napiszę do kogo, żeby Wam było miło. ;3 
-Neme, no w końcu to moja kuzynka kochana no! :>
- Wiki, 
- Moniś ( jedna i druga). >.<
- Oskar, ostatnio jakoś dobrze nam się pisze. c:
-Dziewczyny, które prowadzą ze mną bloga.
-Nasza CAŁA rodzinka która zdechła. (Łukasz, Madzia x2, Neme, Paula, Kala)
- Derinq.
No i wszyscy których znam, tak naprawdę. xD
Dziękuje, i chyba już pójdę, co? Bo wiem, że znów przynudzam...>.<

czwartek, 22 marca 2012

A,no,ten.

To tak, chciałabym tylko podziękować czytelniczce naszego bloga, że ogólnie go czyta. :D
Unmena - Dziękujemy. :*
No, jakoś specjalnie czytelników nie mamy, więc jak by ktoś mógł, to o reklamę poprosimy. : >
A, no i obserwatorom dziękuje, Wiki, Neme no i Unmenie.
Kurcze, nie umiem pisać Twojego nicku. xD


Huhuh, jaka ja dobra jestem. No, to dziękuje jeszcze raz i AMEN Wam.
Niech jeże będą z wami. :D

środa, 21 marca 2012

No,no,no,tak,tak.

No, znowu wszystko est bez sensu. No, wszystko. No, dosłownie wszystko.
Jest mi strasznie przykro. Nie mam nikogo. WIEM ŻE SIE POWTARZAM, ALE CHYBA MOGĘ, CO?
Jedyne co mi zostało, to internetowi przyjaciele. Żyje tylko i wyłącznie dla nich. Czasem mam wrażenie, że dla nich też się nie licze. Takie zero. No cholera, czym ja sobie zasłużyłam na to, że ludzie tak mnie traktują? Przepraszam bardzo, ale nie jestem szmatą, tak jak o mnie mówią. Nie, wbrew pozorom - NIE. Tylko proszę mi powiedzieć, dlaczego wszyscy mnie tak traktują ? Tak, jestem INNA, ale czy to źle ? Czy jestem tak cholernie zła ? Naprawdę ? Dobra, wiem, jestem żałosna. Jestem tak samo żałosna, jak wszystko ,co związane ze mną. Jestem po prostu żałosnym dzieckiem, które nie wiem, dlaczego est tak traktowane. DZIĘKUJE, AMEN.
Obiecuję, że następna notka nie będzie tak skomplikowana. No dobra, będzie. Znacie mnie przecież. Będzie. Ale nie będzie tak spóźniona. MLNKG ożywa! :D


J MI NIE DZIAŁA ! :<

wtorek, 20 marca 2012

Oczywiście przepowiedziałam dobrze, dziś było zimniej. A jutro? Hm... będzie albo tak samo, albo trochę cieplej. Liczę na to, w końcu dziś pierwszy dzień astronomicznej, a jutro kalendarzowej wiosny. Biorę pod uwagę, że z pogodą bywa naprawdę różnie, dlatego tym razem strzelam. Zobaczę, czy trafię.
Informuję: od teraz czekam na Maję, albo Paulę. Napiszcie coś, dopiero potem wydam jakąkolwiek oznakę życia, w końcu nie tylko ja piszę tego bloga. Mało tego: jestem najmniej ważna, doczepiłam się, więc trochę głupio się czuję, kiedy piszę tu sama...
Zastanawiałam się, jak fajnie byłoby zostać takim robotem, bez uczuć, chociaż na jeden dzień. Nie przejmować się ani tym, co powiedzą inni, ani tym, co dzieje się wokół. Po prostu, żyć jak zawsze, ale niczym nie zawracać sobie głowy. Teoretycznie, da się sprawić tak i teraz, ale w moim przypadku, z praktyką jest trochę gorzej. Aczkolwiek warto spróbować, tak też zrobię- jutro. 
Mam dosyć swojego otoczenia. Ludzi też, ich nawet bardziej. To oni wszystko niszczą.

poniedziałek, 19 marca 2012

Cisza, jak w grobie. Do tego taka jakaś niezręczna. A ja nie wytrzymałam i muszę ją przerwać, jupiii. Dziewczyny, co z Wami? Z tego, co wiem, to chyba żyjecie.  
Co by tu powiedzieć... na razie nic nie przychodzi mi do głowy. Ciągle muszę męczyć się z moim kochanym tatusiem, czego mam już serdecznie dość, ale czuję, że już niedługo... nieważne. Wolę nie zapeszać mimo, że w takie coś nie wierzę, ale jednak. W sumie, to od ostatniego wpisu nic nie miało zamiaru się zmienić i nic się nie zmieniło, oprócz pogody. Postanowiła się polepszyć... hm, od soboty, czy piątku? Nie wiem, szczęśliwi czasu nie liczą. Ale teraz nawet ona będzie niezdecydowana- dzisiaj dało się odczuć różnicę między dniem wczorajszym, a dzisiejszym. Jutro (uwaga, przewiduję!) będzie zimniej. Chętnie bym coś jeszcze napisała, ale muszę iść do najukochańszych lekcji,  krzyczą do mnie, stęskniły się. Będą miło współgrały z muzyką: Gunsami, Metallicą i tak dalej, nieprawdaż? Zresztą, już dawno ich ze sobą swatałam. 

wtorek, 28 lutego 2012

Cześć.

Jeszcze całkiem niedawno narzekałam, że brak mi szkoły, mojej codzienności. Chyba wtedy musiałam się naprawdę źle czuć, bo już w pierwszej chwili, kiedy do niej wróciłam, przekonałam się, że w sumie nie miałam za czym tęsknić. Teraz, zamiast późnego wstawania, siedzenia w domu, ciągłego słuchania muzyki i popijania herbatki co godzinę, muszę podnieść z łóżka swój tylny aspekt osobowości już z rana, iść do szkoły, wracać do domu ze zmasakrowanym samopoczuciem i jeszcze (szczyt wszystkiego!) odrabiać pracę domową, w między czasie ucząc się na sprawdziany. I tak pięć razy w tygodniu!
"Do nauki jest stworzona szkoła, nie dom"- przepiękne zdanie. Szkoda, że nauczyciele nie chcą przyjąć tego do wiadomości. Nie wiem, może ich mózgi już się przeciążyły?
Ech... muszę iść do roboty. Chyba tylko ja mam w sobie tak mało mobilizacji... i tak wielkiego lenia.
Proszę życzyć mi powodzenia, przyda się.

piątek, 24 lutego 2012

Puk,puk.

Cześć,cześć.
No cóż, to znów ja. Znów przyszłam się poużalać.
Ale nie,tutaj nic nie powiem. Napiszę o tym na kartce,i spale. Zresztą,jak zwykle. Uwielbiam to robić. Ah,tak,wiem. Dziwadło. Kolejne dziwadło...
No cholera,czemu znów jest tak,jak nie powinno być? Odpowiedzcie mi na to jedno, proste pytanie. Proszę. Bo sama nie umiem sobie na nie odpowiedzieć. Jest źle. Tak cholernie źle,że nie mam jak sobie z tym poradzić. Ostatnio strasznie wszystkich zaniedbuje. Rodzine,Was, a przede wszystkim siebie. Ale kogo to obchodzi? No kogo? Zacznijmy od tego,że to ja nikogo nie obchodzę. 
Wiem,że przynudzam. Mimo wszystko bardzo lubię Was przynudzać. Przecież taka już jestem. Jestem zła,niedobra. A przede wszystkim jestem strasznie dziwnym dzieckiem. 
Pytacie,czy już koniec? Owszem. Chętnie pogadałabym sobie jeszcze,ale Was i tak to nie obchodzi,więc po co? 
Do widzenia. 

niedziela, 19 lutego 2012

Może czas się obudzić?


Hej. Dziękuję za miłe przywitanie, dobrze jest czuć się przyjętą. Jednak mam wrażenie, że na nie nie zasługuję, jak na większość rzeczy w życiu. No ale cóż, szczęściara ze mnie.
Ostatnio czuję się dziwnie... Można powiedzieć, przeżyłam takie dłuższe ferie; nawet nie zdążyłam wrócić do normalności, bo od razu na swej drodze spotkałam kolejny tydzień wolnego. Szkoda, że w trzecim, inni już zwyczajnie poszli do szkoły. Tak, przyznam- mam trochę do nadrobienia.
Wracając do tematu, ostatnio czuję się jakoś inaczej. Ha, jakże błyskotliwe spostrzeżenie, prawda? Przyznać się, kto teraz pomyślał, iż nawet nic w tym głupiego, że moja dziwna osoba czuje się po prostu dziwnie? Chyba każdy normalny, bo nawet to do tego pasuje. Jednak ja raczej odczuwam tę "niestandardowość" z innego powodu. Otóż czuć się tak można również wtedy, kiedy ucieka się od swojej codzienności, do której jest się przyzwyczajonym, jakby zrywając ze ściany i drąc na kawałki karteczkę ze swoim harmonogramem, przygotowanym na te bez ustanku powtarzające się, ciągle klonujące dni, które, wydawać by się mogło, nie mają zamiaru położyć sobie kresu. Owszem, bardzo fajnie jest siedzieć trzy tygodnie w domu, codziennie rozmawiając przez GaduGadu z przyjaciółmi i praktycznie non stop gapić się w ekran komputera, ale informuję, że nawet największy leń na świecie (czyt. ja) czuje się gorzej, kiedy po takim czasie nie robienia niczego pożytecznego, nie ma co zrobić ze swoimi szanownymi czterema literami, siedząc w domu i potrafiąc tylko i wyłącznie narzekać, psując przez to też i nastrój innym (dlatego serdecznie przepraszam poszkodowanych).

sobota, 18 lutego 2012

Pora, żebym znowu coś tu nabazgrała. A więc cieszę się, że dołączyła Rachel, a nawet bardzo. Na pewno będzie to miła współpraca.
A wiedząc, że ciekawość Was zżera co u mnie , napiszę, że może być. Właśnie miałam zabierać się za czytanie "Osaczonej", a przecież "Skąpiec" czeka... To najwyżej poczeka jeszcze dłużej + dołożyłam sobie kolejne zadanie. Wybrać się na grób Riedla do Tych ^^ Jeszcze zobaczycie, uda mi się. + rzucamy. Ale co to tajemnica. Niestety to jest już trudniejsze.
Morał z tej bajki taki, że szlachta rzuca sobie trudne zadania. Bye.

środa, 15 lutego 2012

Madziu,witaj w "gnieździe"! :)
No cóż,myślę,że nasz blog powinien ruszyć z miejsca,a więc piszę.
Co dzisiaj robiłam? Raczej nic ciekawego. Miałam dzisiaj tylko pięć lekcji,bo nie było dwóch ostatnich lekcji. 
Jest zimno,strasznie zimno. Nie chcę iść do szkoły. Znów w-f. Znów siatkówka... Nie cierpię tego :<
No to co mam jeszcze napisać? Chyba to koniec,tego żałosnego wpisu... Cześć.

niedziela, 12 lutego 2012

Dzień dobry.

Na początek, wypadałoby mi się przedstawić. Otóż jestem Magdą, nową i nieznaną twarzą. Pisać będę tu dzięki mojej upierdliwości. Kochana Majka, zlitowała się nade mną i zaproponowała mi możliwość współtworzenia  tego bloga razem z nią i Paulą, która też nie miała serca mnie odrzucić. Tak więc oto czuję się zaszczycona. Mam tylko do Was prośbę, dziewczyny. Wiecie, że mam tendencję do smęcenia, dlatego jeśli będę zanudzała Waszego bloga, to po prostu mnie wywalcie. Dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że następny mój wpis nie będzie tak beznadziejny, jak ten. Bay, bay.

piątek, 10 lutego 2012

Bu!

Bum. Wypadałoby się przedstawić. Nazywam się Majka. Razem z Paulą będziemy pisały blogowy "pamiętnik".
Tak szczerze,to nie chcę,żeby ktoś to czytał,ale oczywiście Wam tego nie zabronię. Wypadałoby też napisać,czym się interesuję. Więc, czas głównie spędzam śpiąc lub na pytano. Jeśli ktoś by nie wiedział co to jest-zapraszam. http://www.pytano.pl/ Interesuje mnie psychologia. Pisze coś,co nazywane jest "wierszami". Chociaż ja bym tego tak nie nazwała. Szablon robiła moja ukochana Neme,i bardzo jej za to dziękuje. Łukasz wymyślił "tytuł" więc też bardzo Ci dziękuje. Paulę namówiłam na pisanie notek-więc też dziękuje ^^
Rozpisałam się,jak na pierwsza notkę... Do widzenia.
Słyszę te głosy... Z oddali: trzy, dwa , jeden, start. Tak zaczyna się ten lot. Lot nad kukułczym gniazdem.
Mam nadzieję, że Cię nie zanudzę. I, że lot ten będzie ciekawszy niż Twój dzisiejszy obiad... Zapnij pasy, bo może być ostro.
Tymczasem uciekam do krainy Fineasza i Ferba. Enjoy.